Żył około roku Pańskiego 1483.
(Żywot jego był pisany wkrótce po jego śmierci z rozkazu Papieża Leona X.)
Święty Kazimierz był synem Kazimierza III, króla Polskiego, i Elżbiety Austryackiej, córki cesarza Alberta II, którą Marcin Kromer, w historyi swojej nazywa najpobożniejszą i najświątobliwszą onego czasu królową. Przyszedł na świat w Krakowie, dnia 5 Października roku Pańskiego 1458, i od kolebki wychowany był, jak się po tak świątobliwej matce spodziewać można było, to jest najpobożniej, Piszą też, iż w miarę jak wzrastał w lata, wzrastał i w cnoty chrześcijańskie, budując wszystkich, a zacnej matce największą stając się pociechą.
Otoczony świetnością jednego z pierwszych w świecie ówczesnym dworów, żadnej jednak nie przywiązywał wagi ani do uciech, ani do zaszczytów światowych. Będąc synem królewskim, mając królem brata, a później i sam na króla Węgierskiego powołany, zwykł mawiać: iż wszystko to sobie za nic ceni, w porównaniu korony niebieskiej, do której jedynie wzdycha, Od najmłodszych lat stroniąc od płochych zabaw właściwych młodzieży, za jedyną uważał rozrywkę, i najwyższą uciechę, długie godziny na modlitwach, przed ołtarzami Pańskiemi spędzać. A gdy jego ochmistrzowie, przedstawiali mu, iż wypadało, żeby się niekiedy innemi zajęciami rozerwał, odpowiadał: że dla niego bytność, w kościele, zastępowała i przechadzki, i dworskie zabawy, i świetne łowy, którym inni książęta, z wielkiem upodobaniem oddawali się. Miał tak wielkie do Męki Pańskiej nabożeństwo, że gdy o tych tajemnicach z życia Chrystusa Pana rozmyślał, lub gdy mu o tem kto wspominał, a nawet na sam widok wizerunku ukrzyżowanego, w serdecznych łzach się rozpływał i w zachwycenie wpadał. Podobnież, i to od samego dzieciństwa, miał największe do przenajświętszej Maryi Panny nabożeństwo. Miłość i cześć jakiemi był dla niej przejęty, objawiały się w nim w taki sposób, iż sam jego pod tym względem przykład, najskuteczniej pobudzał drugich, ku uwielbieniu Boga Rodzicielki. Nazywał Ją zawsze swoją najdroższą Matką; zwykle mało mówiący i nieśmiały, gdy szło o cześć Królowej Niebieskiej, wybuchał w świętym zapale, trafiał do serc najzimniejszych, w sposób uderzający i poruszający drugich wyrażał te uczucia jakiemi był dla Niej przejęty. Pozostawił tego wiekopomny dowód, w przecudnym hymnie, przez niego ułożonym do przenajświętszej Maryi Panny, który sam codziennie odmawiał, który po dziś dzień zachwyca wszystkich Matki Bożej wielbicieli, i jest złożony z sześćdziesięciu strof, zupełnie tej miary wiersza jak następująca od której pieśń ta rozpoczyna się:
Póki żyję niech Maryę,
Co dnia wielbi dusza.
Niech pamiętana Jćj święta,
Jej się życiem wzrusza.
Umierając nawet, prosił aby napisany hymn ten, złożono na jego piersiach w trumnie, co też uczyniono; a w sto dwadzieścia lat po jego śmierci, gdy ciało dobyto nienaruszone, znaleziono i pieśń tę wcale nieuszkodzoną, jakby tylko co tam włożoną była.
Gorliwość jego o dobro Kościoła i dusz wiernych zbawienie, odpowiadała jego wysokiej pobożności. Duchowieństwo kraju całego, jak podziwiało w młodym tym książęciu wzór najwyższej doskonałości chrześcijańskiej, tak i znachodziło w nim wysokiego bo przy boku samego króla postawionego poplecznika, który wszystkie najważniejsze sprawy Kościoła, jak najgorliwiej i w duchu Bożym przed nim popierał. Wpływem też swoim, powstrzymał szerzące się za czasów jego w Polce sekty kacerskie. Wymógł, aby odszczepieńcom odebrano kościoły katolickie, które sobie byli najnieprawniej przywłaszczyli, a których z wielką szkodą katolików, zbory swoje pozakładali. Uzyskał staraniem swojem u króla zakaz, aby innowiercy nie mieli prawa naprawiać bożnic swoich i aby tym sposobem przynajmnićj, utrudzono zgubne ich rozszerzanie się. Lecz co przedewszystkiem jednało królewiczowi powszechne uwielbienie, to była jego miłość dla ubogich, których prawdziwie był ojcem. Niedość źe hojnemi jałmużnami wspierał ich, starając się aby datki jego dochodziły do najodleglejszych miejsc państwa, niedość że w pałacu jego, przystęp dla nich był w każdej porze nietylko we dnie lecz i w nocy otwarty, a dworzanie jego mieli rozkaz obchodzić się z biednymi jak z najpożądańszymi dla królewicza gośćmi - lecz prócz tego, nawiedzając ich w mieszkaniach własnych gdy leżeli złożeni chorobą, długie trawił przy nich godziny, najniższe oddając im usługi. Napróżno robiono mu uwagę, iż w tem przebierał niejako miarę, i niesłusznie utrzymywano że w podobnych usługach spełniał czynności niewłaściwe młodzieńcowi królewskiego rodu. „Nie masz nic zaszczytniejszego, odpowiadał wtedy lepiej odpowiadającego wysokiej godności książąt panujących, nad oddawanie usług Chrystusowi Panu, w osobie ubogich. Co do mnie służyć im poczytuję sobie za największy zaszczyt.”
Uczyniwszy ślub czystości, przeżył w niej do śmierci. Strzegąc bowiem tej świętej cnoty jak najstaranniej, ciągłemi niemal postami trapił ciało, ostrą nosząc pod książęcemi szatami włosiennicę, i zmysły, a szczególnie wzrok, na bacznej trzymał zawsze wodzy. Sypiał zwykle na gołej ziemi, przy łóżku swojem bogato zasłanem. Często w nocy obchodził kościoły po mieście, i nieraz wśród zimy widziano go tam przed zamkniętemi drzwiami modlącego się leżąc krzyżem, i spotykano bosemi nogami, po śniegu brodzącego.
Gdy starszy brat jego Władysław, został królem Czeskim, a więc samego już Kazimie¬rza korona polska czekała, zdarzyło się że dnia pewnego dworzanie wspomnieli mu o tem, sądząc że mu się przez to przypochlebią; lecz Święty odpowiedział: „Królestwa tego nie jestem łakomy, bo Pan Bóg stworzył mnie na inne, które Chrystus męką Swoją zgotował. Dość mi będzie, abym nad sobą samym, i nad mojemi złemi skłonnościami panem być umiał.’’ Wszakże inne postronne narody, znając wielkie świętego Kazimierza przymioty, życzyły go sobie na króla. Węgrzy niechętni Maciejowi Korwinowi, królowi swojemu którego w końcu wygnali, Kazimierzowi ofiarowali koronę. Opierał się temu długo, lecz wreszcie za wyraźnym rozkazem ojca, przyjął to berło: udał się był nawet do Węgier, i ze znaczną siłą wojenną przeszedł granice. Podług wielkiego podobieństwa, poparty wolą całego narodu, byłby Macieja swojego współzawodnika, łatwo pokonał. Lecz gdy się dowiedział, że Papież Sykstus IV, niechętnie na tę wojnę patrzał, i widział w niej szkody dla chrześcijaństwa, a i samego świętego książęcia niepokoiło sumienie, iż na tron przez innego zajęty musiałby się wdzierać, zacofnął się ze swoją wyprawą i wrócił do Krakowa. Z czego w końcu i Kazimierz Jagiellończyk, ojciec jego, był zadowolony.
Tak tedy spełniły się najgorętsze tego świętego królewicza życzenia: bo już odtąd, jedynie życiu wyższej pobożności, mógł się oddać najswobodniej. Żył on jeszcze lat dziesięć, coraz większy w świątobliwości czyniąc postęp. Przebywał w różnych miastach królestwa, i wszędzie pobyt jego, był prawdziwem dla mieszkańców miast tych i okolic, błogosławieństwem Beżem.
W roku 1484, przybywszy do Grodna, już od niejakiego czasu zwątlony na zdrowiu, przepowiedziawszy dzień swojej śmierci, zatrzymał się tam, i coraz bardziej na siłach upadać zaczął.
Przywołani najbieglejsi lekarze, uznali iż tylko wstąpienie w stan małżeński, może młodego królewicza od niechybnej śmierci uchować. Lecz on pomny na ślub czystości, który Panu Bogu oddawna był uczynił, ani mówić sobie o tem nie dał. „Tego nigdy nie uczynię, odpowiedział, abym dla doczesnego zdrowia, przełamując ślub mój, łaskę Boską miał tracić.” Wkrótce też potem, według swego zwyczaju rozpływając się w słodkich łzach nad rozmyślaniem męki Pańskiej, Krzyż święty do piersi rzewnie przyciskając, poszedł do Nieba, po męczeńską koronę, nabytą wiernością ślubowi świętego dziewictwa, od którego, zagrożony nawet śmiercią, odstąpić nie chciał. Umarł w Grodnie, dnia czwartego marca roku Pańskiego 1484, mając lat dwadzieścia pięć. Wielu cudami po śmierci zasłynął, i jest jednym z głównych Patronów świętej cnoty czystości.
POŻYTEK DUCHOWNY
Każdy kto chce być zbawiony, powinien raczej śmierć ponieść, niż dopuścić się ciężkiego grzechu. Uważ czy w takićm jesteś usposobieniu. Nie sądź bowiem że ono jest tylko właściwem nadzwyczajnej świątobliwości, gdyż Pan Bóg wymaga tego od każdego, i każdemu daje do tego dostateczne łaski.
Modlitwa (Kościelna).
Boże! któryś wśród królewskich roskoszy i świata niebezpieczeństw, świętego Kazimierza stałością w cnocie obdarzył; prosimy, aby za jego wstawieniem się, wierni Twoi, rzeczami ziemskiemi wzgardzali, a wzdychali zawsze za niebieskiemi. Przez Pana naszego i t. d.
Na tę intencyą: Zdrowaś Marya.
/Żywoty Świętych Pańskich... 1882/